środa, 21 listopada 2012

Zabawy LG w drodze

niedziela, 18 listopada 2012

lecim na strzecim, bo na radom oni jydom

Więc jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o kasę ;) kwestia znana z dawien dawna. Jednak nie działa na rząd USA. Drugie podejście po Vizę do US niestety skończyło się po staremu :) czyli, sorry budy. Oczywiście tłumaczenie że za krótko jestem w Kanadzie. W sumie nie nastawiałem się jakoś bardzo że na 100% teraz dostanę. Więc i zawód był mniejszy. Nie to nie laski bez... Szkoda tylko czasu, zaangażowania ludzi i kasy. 

A pro po zaangażowania to zaczynając od DM (Driver Manager) kończąc na Rafale Z. Któremu jestem bardzo wdzięczny, podwiózł mnie do ambasady z Truck Stopu i poczekał ponad godzinę aż wyjdę. Spotkanie raczej nie miało wyrazu medialnego, więc pozostanę przy podziękowaniach. Ale tak sobie pomyślałem, jednak brać kierowców istnieje. Wiadomo że nie z każdym w takim samym stopniu. Ale miło - tak po ludzku - że ludzie zupełnie obcy spotykają się i potrafią sobie ofiarować czas. Oczywiście do grona tego zaliczę też Mirka który bardzo dużo okazał mi pomocnej dłoni kiedy przybyłem do Kanady, szukałem pracy itp... Więc Ci nasi rodacy na emigracji to nie tylko "złodzieje" "cwaniaki" itd... Puki co od przyjazdu do Kanady nie spotkałem się z jakąś przykrością ze strony innych ludzi - nie licząc odwiedzin w ambasadach US (hak im w srak ;) do tego też wujek w Winnipeg. Więc jakoś dzięki Bogu dobrze się układa puki co. Tzn. nie lekko ale po górkach i do przodu. Ale to może też coś - z tej sentencji którą ostatnio słyszałem - jest prawdy. "Kto idzie do Nieba dla niego wszystko jest Niebem, a kto idzie do piekła dla niego wszystko jest piekłem". 

Tak więc puki co czas który mi pozostał do 01.04.2013r. Spędzę na kursach po Kanadzie. Od razu po powrocie z Montrealu wysłali mnie w kierunku zachodnim. Brakło im kierowcy na zmianę. I w 17h jakimś cudem udało się dolecieć do Thunder Bay. Jutro wieczorem dopiero kolejna naczepa. Więc mam czas żeby odpocząć. 

Kierunek zachodni nie jest zły - jazda na linii Montreal - Toronto, potrafi siąść na psychikę. Non stop wyprzedzania, non stop Camel Traffic. Nie ma tragedii ale w jeden dzień można zrobić kółeczko M-T. Co daje 1100km. A przy zgranych ładunkach można zrobić 5 kółek w ciągu tygodnia. Jest ok co do KM, ale co do monotonii to za dużo. A jeszcze jak wejdzie się w okienko przejazdu przez Toronto w godzinach szczytu to masakra. Ja czasami odpuszczam i wolę wstać o 2-3 nad ranem ale nie spędzać 3h w korkach. Przyjazd płynny z jednego końca na drugi zajmuje 1h. Tzn. nie zawsze jest 3h, czasami 90min, 110min. Zależy jaka pora i jaki kierunek. Już znam miejsca gdzie ruch idzie a gdzie zawsze stoi. Ale pomimo tego to zawsze jest ciutkę nerwówka bo hamowania, przyspieszania i wszędzie niedzielni kierowcy którzy zamiast jechać to piszą SMS'y. Za nerwowy czasami jestem na taką jazdę. Mógł bym jechać szwadroną do odśnieżania ze spychem na przodzie i "przecierać" szlak w korku :D

I tyle puki co. Praca, trochę odpoczynku, zakupy, pranie i praca.... Więc sporo monotonii.