sobota, 29 stycznia 2011

No i tydzień po....

Tydzień w Barneveld za mną. Trochę pracy było, w sumie wszystko na
miejscu, było ok. Poznałem wczoraj Mahila i planistów. Następny
tydzień z tego co wiem do środy z drugim driverem, a później sam będę
siadał na maszynę. Puki co jeździłem z Jaap'em, spoko kolo. Gerd
prowadził nas.
Wczoraj chłopaki zbierały się do domu. Pojechało ośmiu. Jutro
przyjadą kolejny na zmianę. Musztarda od razu zapadł mi w pamięć,
misio z pod wawy. Dużo gada, śmieszny jest, ale też nerwowy ;)

wtorek, 25 stycznia 2011

Nie ma tragedii...

ma tragedii na bazie w Barneveld. Obsługa cysterny też nie wydaje się rzeczą nie do przeskoczenia. Na pewno bardzo trzeba pilnować papierki. Mycia po przewozie, odpowiednich certyfikatów, plomb i dokładnego mycia wnętrza beczki. No ale jest w miarę ok. Teraz dwa dni jeździłem z młodym holendrem - On również uczy się pracy. No i oczywiście z instruktorem, ale On raczej pomocny jest żeby tłumaczyć co i jak na samych rozładunkach. Co do jazdy to mnie pochwalili obaj instruktorzy. Pierwszy sprzęt dostałem, buty, kombinezon, kartę kierowcy do satelity - o tym za chwilę , i chip do otwierania drzwi i innych wejść na bazie. Co do karty kierowcy do satelity to genialne rozwiązanie. Wszystko na tym jest. Nawigacja - jeśli padnie moja, jest mało dokładna ale daje radę. Do tego zlecenia - orders - co mam robić przychodzą na monitor. Wszystko wyszczególnione co mam robić, na co zwrócić uwagę, co w papiery wpisać. Po prostu genialne, nie muszę dzwonić do swojej spedytorki - jak to ostatnio było co chwilę, i pytać co mam i gdzie ładować. Komunikacja oczywiście z planowaniem jest, można pisać wiadomości. A w nagłych przypadkach tel. Do tego dostałem instrukcję dla kierowcy rukowaną w segregatorze (ponad 50 str.). Przypadki wypadków, naruszeń plomby, nieprzyjęcia towaru itp wszystko opisane krok po kroku. Naprawdę dbają tutaj o szczegóły. To w sumie mi się podoba. Nie martwię się że ktoś, coś, czegoś nie wie ;) (hehe - tan na pewno wszystko wiedzą) albo że nie będzie co robić / ładować.


Ludzie puki co życzliwi, później jak będzie to zobaczymy. Kierowcy też w miarę puki co, nie jakaś zbieraniny meneli co prawko mają. Bynajmniej to co do tej pory poznałem.


Powinno być dobrze ;]

niedziela, 23 stycznia 2011

No to start...

No to start do firmy do Holandii. Dziś przed 5 pobudka, na 6 do kościoła.
Później kierunek Września. Kierowca był jakoś przed 10 busem z firmy. Nie
było źle, przerzuciłem graty poczekaliśmy jeszcze na 2 kierowców i odjazd.
Chłopaki nawet całkiem przyjemne. Można pogadać, coś pomogli informacji
udzielili, zawsze to inaczej. Teraz na ringu Berlina jestem. Pewnie pod
Hanoverem ja siadę za stery. Puki co Roman prowadzi. Do tego kurczak i
desperado ;) Firma ma niby około 80 kierowców. Pierwszy tydzień będę śmigał
z Holendrem. A w zależności jak mi będzie szło później na tydzień z
polakiem, a później sam. Kwestia tylko opanowania sposobu pracy itp... Ale
mam dobre przeczucia. Drugi minus nie wszystkie auta mają lodówki. Śmigają
na moją kochaną Francję ;] śiuper.

Netbook śmiga, reszta gratów udała się spakować w 3 torbach. Więc jest
dobrze.

środa, 19 stycznia 2011

Odbiłem się... :]

Ale masakra !!! ;D jak nic nigdy nie mogłem znaleźć to dziś odkułem się za
wszystkie czasy.... Kupiłem tel - Nokia e75, Tato zapytał: kiedy była
kupiona. No to zacząłem przeglądać papierki. Aż tutaj nagle koperta - od
razu ciśnienie mi się podniosło, a w środku 1,2,3,4,5... 9 stówek... ;D
900zł, ponad 200 euro. Jak nigdy coś mi się udało znaleźć. Ale śmiech był,
masakra... ;]

Brat jak zwykle - choć dziś ma urodziny, to wszystkim podniósł ciśnienie. Do
roboty nie chodzi od kilku dni, wisi z rozliczenia 1200 zł. Widziałem go
znów, włóczy się z tą jędzą. Dziecko zrobił - jak się okazuje bliźniaki -
jak mi mówił. Gdzie on ma głowę ;/ porażka. Nie będę wyliczał na co mu
poszło / idzie. Wiem że każdy musi przeżyć swoje życie jak chce, ale będzie
miał biedę ... i co ja mam zrobić. Jak się zachować?

wtorek, 18 stycznia 2011

like I thought...

Jak myślałem, wszystko jest ok. Dziś byłem w szpitalu na badaniach. Po
6 godzinach doktor powiedziała że wsio jest dobrze. Wszystkie wyniki w
porządku. Minimalnie wykazało że możliwe że jadłem za dużo mięsca.
Powtórne badania za 3 miesiące.

Kiedy wychodziłem ze Szpitala, zadzwonił ktoś. Pytał czy nie chcę
popracować u nich. W grudniu wysyałałem wiele CV, z zapytaniem o
pracę. Nikt nie oddzwonił, do dziś. Powiedziałem że jestem obecnie
zatrudniony, I jeśli nie spodoba mi się współpraca z tą firmą to
napewno oddzwonię. Teraz ja mogę wybierać, gdzie chcę pracować. Fajne
uczucie... :)

poniedziałek, 17 stycznia 2011

lekarze...

I tak to chodzić do lekarzy. Poszedłem na chwilę na usg brzucha i
okazało się że mam jakiś problem z nerkami. Dr. powiedziała że mam
przyrost jakiejś warstwy korowej. Mama dzwoni za chwilę i mówi że będę
musiał się położyć do szpitala na 3 dni żeby mi badania zrobili.
Masakra jakaś. Że niby niewydolność czy coś. Że jakieś przeziębienie
przeszedłem nie leczone, i siadło mi na nerki... porażka. Tym bardziej
że dzwoniła kobieta z firmy i że w niedzielę mam jechać do Holandii.
Może się uda żeby zrobić badania i wyjść przed wyjazdem. Zobaczymy.
Ohh... całe życie z tym zdrowiem jakieś problemy.

niedziela, 16 stycznia 2011

niediela

Kolejna niedziela w domu. Mam już dość siedzenia w domu, dziś co
najgorsze pojawił się robaczek.... wrrr, masakra jakaś. Bardzo liczę
na to że jutro już w tym tygodniu ruszę się gdzieś w trasę. Dziś idąc
do kościoła aż normalnie zacząłem się oglądać za truckami, na
westchnienia mnie wzięło. No bo ile można siedzieć w domu? Ponad
miesiąc już w sumie...

R znowu na swoją drogę powraca. Trochę go rozumiem teraz, bliźniaczki
mu się szykują. No ale mimo to zkaszanił sobie życie. Z jego zapałem
do pracy i ogólnym byciem odpowiedzialnym to cieniutko wróży.

S wysłałem TV. Nie będzie puki co mi potrzebny. Satelitę będę
zabierał, ale będę oglądał na laptoku. Szkoda dodatkowe kg tachać ze
sobą. A do tego dojazdy do bazy będą busami z innymi kierowcami. Tak
więc trzeba ograniczyć zaopatrzenie na to 3 tyg. Muszę mocno przebrać
swoje graty.

Nie wiem czy nie wkurzę się jak w tym tygodniu nic się nie wyjaśni.
Może mają kogoś na wypowiedzeniu. Jak nie to będę szukał dalej. Niby
duża firma. Ja w małej pracując byłem przyzwyczajony do częstej pracy
i wzmożonego wysiłku. A teraz tyle wolnego i zaczyna mi się bardzo
nudzić....

Na początek...

Witam… Kilka słów na początek…

Nie wiem do końca od czego miał bym zacząć…

Imię : Paweł
Wiek: 12.01.1985
Wzrost: 178 (pi x drzwi)

Jestem zawodowym kierowcą, z pasji i z wyboru. Lubię to co robię, bo jestem w tym dobry. Nie będę teraz się użalał jaki to zawód kierowcy jest ciężki, niewdzięczny… kiedy indziej ;)

Zestawem śmigam od 3 lat, głównie po zachodzie. Puki co zwiedziłem większość krajów Europy Zachodniej.
- Austria
- Szwajcaria
- Niemcy
- Kraje Benelux’u
- Anglia
- Włochy
- Hiszpania
- Francja
- Czechy
- Słowacja
- POLSKA ;)

Nie każdy z tych krajów jest w równym stopniu przez mnie objechany. Ale to raczej chodzi o mentalność danej społeczności niż zwiedzenie wszystkich dróg. Początki to rok 2008, pierwsze kursy do Le Havre – FR, i Strasburg – FR. Dzięki uprzejmości kolegi (pozdrawiam Dzidziusia). Później samemu trzeba było sobie radzić. Przez pierwszy rok MAN TGA 18.390. Później do firmy doszedł MAN TGX 18.440.

Wcześniejsze podboje to jazda po PL, solóweczką z kwiatami po marketach (przeważnie). Trochę się nauczyłem u Jurego. Choć sprzęt to to z fabryki nie był ;)

Obecnie od tygodnia – niby – jestem zatrudniony w Holenderskiej firmie. Czekam jeszcze w prawdzie na kontakt żeby pojechać na Szkolenie. No ale czas pokaże czy coś z tego będzie. Jak już pisałem. Szukam pracy – jak coś – nie na plandekę. Pasom mówimy stanowcze – NIE! ;)