środa, 18 kwietnia 2012

pozdrowienia...

Pozdrowienia dla Arka i Mike'a. :
O oboma mam kontakt. Z Mike'iem widziałem się w Toronto. Tak "pobajerzyć" ciut. 
A z Arkiem mam kontakt, przez FB albo cell. On ciut dalej wylądował bo w Albercie

dwa tygodnie za mną...

Dwa tygodnie za mną. Wylądowałem w Kanadzie 2 tygodnie temu i generalnie puki co "akcja" za bardzo się nie rozwija. Tzn. zmieniłem prawo jazdy na lokalne. Obecnie czekam na "plastik". Mają do 3 tygodni żeby przysłać. Niby ponad tydzień czeka się na pocztę. Wczoraj przyszła karta bankowa do nowego konta. 

Pytacie co było na "początku"? Wysiadłem z samolotu i poszedłem do imigracyjnego. Tzn. żeby wbili mi vizę do paszportu. Później miałem wynajęte auto w wypożyczalni na tydzień "ford focus". Tak żeby było czym się poruszać. No i motel też na tydzień. Wpierw nim miałem się wybrać do "pracy" chciałem trochę obyć się w Toronto - a dokładnie Mississauga. Do tego też Święta Triduum Paschalnego się zbliżały, więc chciałem spędzić je w śród Polonii. A "naszych" jest tutaj sporo. Jak śniegu na Grenlandii ;) 

Do tego zwiedziłem przy okazji Toronto, byłem na meczu NBA - Toronto Raptors vs. Cleveland Cavaliers. A w Wielką Niedzielą pojechałem nad Niagarę. Było co oglądać ;) do tego za namową Mike'a zwiedziłem Casino. Co okazała się nie za dobrym "pomysłem" dla mnie ponieważ przepuściłem ponad 100$ ;)) wciąga.... Nie żałuję oczywiście, bo lubię próbować nowych rzeczy. No ale kasy szkoda... :) bo moje zasoby są jakoś ograniczone, a do tego jeszcze nie zarabiam. 

Obecnie stacjonuję w Winnipeg, u wujka kolegi. Mam mieszkanko w miarę za darmo i nie spieszy mi się. Choć firma do której przyjechałem wysypała mi się, więc i muszę szukać nowego rozwiązania. "Ameryka jest dla byka..." tzn? jak się zaprzesz i będziesz parł do przodu to dasz radę. Jak się poddasz to wracaj skąd przyszedłeś. Oczywiście pod mostem nie będę mieszkał za wszelką cenę, ale puki mam jeszcze środki i jakieś opcje trzeba próbować. 

Hmmm... widziałem parę wpisów i dostałem kilka wiadomości żeby częściej "uaktualniać" wpisy. Sprawa wygląda tak. Każdy ma jakieś życie. Pewnie Ci co siedzą przed "kompem" w każdej wolnej chwili mają bardziej smutne od tych którzy mają jakąś chęć i inwencję w życiu.... pasję :) no ale to po części rozumiem, bo ten okres w życiu już za mną. Trzeba tylko pamiętać że życie jest ciekawsze niż monitor komputera. A po drugie, blog i wpisy na FB prowadzę jako sam dla siebie. Żeby za kilka, może kilkanaście lat przypomnieć sobie, pokazać moim dzieciom - jeśli takowe się pojawią - co kiedyś robiłem. Nie prowadzę tego pod "publikę", dlatego też pewnie mam mniejsze zainteresowanie niż nolibab3. Bo i pierwotnie moje filmiki zaczeły powstawać w tym celu. To że dorzucam opisy i przemyślenia to tylko dodatek. 

Tak więc jak najdzie mnie wena żeby coś napisać, to napiszę.... jak nie to nie :) 
Więc nie miejcie mi za złe, ale czasami po prostu mi się nie chce. Albo mam inne rzeczy na głowie. 

Pozdrawiam :)  CichyWilk over out



środa, 4 kwietnia 2012

No i lecim....

Kurtka wodna, ale ten czas zleciał... Ledwo dwa miesiące temu dostałem letter z ambasady, szybki booking lotu i dziś ten dzień. Ten moment. Czekam na lot z Wawy do Toronto. Na poczekalni jakiś czas dłuższy, bo po 8 tutaj byłem. A teraz 1100. Więc jeszcze z godzinkę i pewnie zaczną wpuszczać na pokład. Samolot nie jest full, więc mam nadzieję że boczne siedzenie będę miał wolne. Czas pokarze. 

Dobrze że bagaże przeszły. Miałem 23kg limitu na duży bagaż, i 6 na mały. I oba miałem o 2kg większe. Ale nic nikt nie powiedział. Więc jest ok. 
Choć straty są, bo odrzucili mi krem za 60zł. Nie wolno przy sobie przewozić. Miałem zostawić w bagażu "rejestrowanym". Ale Mama mówi, weź ze sobą bo będą przeżucać bagaże i pęknie tubka. No i zabrałem, a przy odprawie osobistej - zonk. Nie wolno. Pamiętam jakieś 2/3 dni temu. A wczoraj zaćmienie miałem. 

Stres? Teraz zerowy. Tak wyjazdy do Belgii chyba mnie przygotowały. Pewnie sam lot będzie "ciekawy" a na pewno start i lądowanie. Ale to jeszcze trochę. No i też po lądowaniu pewnie będzie coś nowego. Zupełnie inny kraj, miejsca, życie, ludzie. Ale damy radę, takich trzech jak nas dwóch to nie ma ani jednego ;) 

Mam nadzieję tylko że nic nie zapomniałem. Mam na myśli dokumenty itp. 
Bo ubrania i inne to jakoś damy radę.