niedziela, 10 lipca 2011

Kolejny weekend w D

Dzis kawalek za venlo na terytorium sasiadow Niemiec. Sobote ciagnalem 4h z granicy belgijsko francuskiej. Myslalem zeby stanac na holandii ale zrezygnowalem bo nie bylo miejsca. Pompy - jak potocznie nazywaja kierowcy stacje benzynowe, wszystkie zajete a do tego parkingi na 2/3 auta. Wiec przejechalem granice i na dzikusie stoje - czyli parking na autostradzie bez obslugi. Stoii jeszcze jakis Romek - czyli rumun ;) ale spokojnie, blisko tylko autostrady i caly czas auta jada za oknem. Na Francji jest ten plus bo parkingi sa duze i w 90% z dala od autostrady, nie slychac odglosow pedzacych samochodow.

Weekendy teraz rozpoczely sie zakazy, na Niemczech tylko niektore odcinki autostrad w soboty. Ale mam mapke ktore wiec w miare bezpiecznie mozna sie poruszac.

To ostatni tydzien w pracy. Czwarty akurat. Mialem juz w ten piatek jechac do domu, ale jakis kierowca wyskoczyl do domu wczesniej i zmieni mnie dopiero w czwartek - jak dobrze pojdzie. Nie w piatek bo chce jechac w Tatry na kilka dni, i moze sie uda zmienic dzien wczesniej. Zobaczymy.

No ale na weekend tv jest. Final rozgrywek siatkowki ligi swiatowej. W tym momencie konczy sie drugi set zwycieski dla nas o 3miejsce. Wczoraj przegralismy z Ruskimi, ale w ladnym stylu, bo to co widzialem w czwartek i piatek to porazka jakas byla. Druzyna z podworka miala by szanse ich rozpykac... No ale dzis jest dobrze.

Mysle caly czas o tym wyjedzie do Kanady, no ale wroce to cos bedziem dzialac. Puki co jeszcze trzeba kasy dozbierac.

No i bratu szykuja sie chrzciny, tak wiec tez bedzie trzeba do domu zjechac w ktoras niedziele bo mam byc chrzestnym.

nudza mnie powoli te weekendy w aucie, strata tylko czasu. Stoii sie bez roboty 2 dni, niby placa diety - 44euro za dobe, ale meczace jest. Mozna by cos w domu porobic, autem sie zajac, cos wymyslec a nie tylko gotowaniem sie zajmowac i gapic w tv.

No ale takie to nasze pieskie zycie.

w zeszlym tygodniu przestalem palic. Po 4dniach walki i ograniczania sie wywalilem tyton za okno. Po 4dniach nie ciagnie mnie. Choc popalam jeszcze fajke. Taka fajke fajke. Mniej i rzadziej, ale jednak. Choc na pewno mniej uzalerznia, bo czasami nie mam jak i gdzie i tez jakos nie ciagnie. Wiec na + ;)

a za tydzien w Taterki jedziem :) oby wyszlo! Musze gory ponownie zobaczyc. Jak mial bym sie gdzies przeniesc na stale, to tylko gory! ;D

tyle na dzis, jak wroce to puki co 2filmiki mam do zamieszczenia.

sobota, 2 lipca 2011

Weekend w Bremen

Nie wiem co za matol wymyslal weekendy w aucie po 48h, w faktem jest ze stoii sie od piatku czyli prawie 3dni. Nie ma gdzie isc - trzeba auta pilnowac, dzis dzien do tego zimny i pochmurny wiec webasto pyrka sobie. Nudzi mnie powoli to siedzenie w aucie. Kasy dalej nie uzbieralem jakiejs wiekszej, wiec po co to wszystko? Tzn zarabiam i jakos nie szczypie sie w sklepie z kazdym groszem. No ale sobie sam taka sytuacje zafundowalem przy nie malej pomocy 'kolegi'. Ale zycie to nie je bajka, nie glaszcze Cie po jajkach. Da Bog to jakos sie pouklada.

Teraz od 2tyg na plandece, w nowej firmie. Wspolpraca z h&s sie skonczyla. I w sumie dobrze bo holendrzy traktuja polakow jak psow. Tez kwestia ze dali sobie nasi taka renome wyrobic. U niemca troche lepiej, ale kasowo bez szalu. Diety i podstawa. Teraz 3miesiace, a co dalej to zobaczymy jak bedzie. Jest opcja pracy u wlocha na cysternie, placa 0,15 centa za km. Ale mowia ze i po 3miesiace sie jedzi. Czas mnie jakos nie przeraza, ale jak sie stoii to sie nie zarabia. Pomyslimy.

mialem pracowac w pl na trasach krajowych, ale podziekowalem po 10h. Auto w 'ciezkim' stanie, prawie bez hamulcow. I kasa bez szalu, wiec odmowilem. Szkoda nerwow. A tyle sie slyszy o wypadkach na niesprawnym sprzecie, itp... Szkoda zdrowia i zycia.