środa, 18 stycznia 2012

Poszło :)

Dokumenty w ciągu 3 dni udało się pozbierać, pogrupować i dziś kolekcja poszła do ambasady Kanady. Tak więc w ciągu miesiąca / może więcej / będę wiedział co i jak. Mam nadzieję że mi nie odrzucą podania o wizę. I koło marzec / kwiecień będziem się pakować na wylot. Już się nie mogę doczekać. Czuję że lekko nie będzie... ale kto w życiu ma lekko. Do tego ewentualne koszty początkowe. No ale o tym to dopiero jak już będzie pewność. 

Właśnie wróciłem z kina, Dziewczyna z Tatuażem. Całkiem niezły. Jakoś bez szału, ale fajny klimat i trzymający w napięciu. Pewnie nie będę żył tym filmem przez kilka dni / jak bywało już wcześniej / ale czasami warto coś zobaczyć. Odchamić się :)

6 komentarzy:

Magik pisze...

Masz jakieś kontakty w Kanadzie, jeżeli chodzi o szukanie pracy, czy jedziesz "w ciemno" ?
Wiem, że jest turystyczny ruch bezwizowy, ale pewnie ty składasz na wizę pracowniczą ?

CichyWilk pisze...

Tak jest, wiza pracownicza.
Kontaktu pewnego nie mam. Znajomy na wujka w Vancouver, ale to nic pewnego, ma mi dopiero dać znać.
Ale jakoś damy radę, w Europie sobie jakoś poradziłem to czemu tam miał bym nie dać rady - choć lekko nie będzie :)

Magik pisze...

Jak najbardziej sobie poradzisz, tyle że jednak EU to EU, zawsze jesteś "legalny", masz pełnię praw jak obywatele danego kraju (przynajmniej większość). Za oceanem jesteś "alien". Jak byłem w USA to był jeden z głównych powodów dlaczego tam nie zostałem.

CichyWilk pisze...

W EU wiadomo, jesteś bliżej domu. Ale ja jako kierowca wcale nie czuję się że jestem u siebie, jadąc po Niemczech czy innych krajach zachodnich. Bo obojętnie gdzie, czy w mowie, czy w zatrudnieniu wszędzie da się odczuć. Jesteś z PL to jesteś z PL.

Nigdy w innym kraju nie żyłem na stałe, bo jazda w truck'u i mieszkanie w nim to nie mieszkanie w danym kraju. Tak więc nie nastawiam się. A po drugie też nie nastawiam się że jak już tam pojadę to na pewno zostanę. Raczej traktuję to jako przygodę, będzie co będzie. Wyjdzie to może zostanę, nie wyjdzie to wrócę bez poczucia że poległem :)

A co w US robiłeś? Legalnie, czy turystycznie? I czy to jedyny powód dlaczego wróciłeś, nie mogłeś się odnaleźć? No i jak długo to trwało?

Magik pisze...

Pracowałem na wizie studenckiej, więc byłem legalnie pół roku. Byłem w niedużym mieście w Pensylwanii, 1.5 h od NY. Troszkę też zwiedzałem wschodnie wybrzeże. Mieszkało się super, naprawdę zupełnie inne życie od czegokolwiek w Europie.
Tam każdy znajdzie coś dla siebie - różnorodność jak cholera, nie ma nudy ! Nie odnajdziesz się w NY, to odnajdziesz się w Kalifornii, czy Montanie.
Na pewno kiedyś jeszcze tam ruszę, choćby w odwiedziny do znajomych.
Pozdrawiam.

Ciekawe Miejsca i Historie pisze...

No życzę powodzenia i szerokości za wielkim oceanem :)