sobota, 29 stycznia 2011
No i tydzień po....
miejscu, było ok. Poznałem wczoraj Mahila i planistów. Następny
tydzień z tego co wiem do środy z drugim driverem, a później sam będę
siadał na maszynę. Puki co jeździłem z Jaap'em, spoko kolo. Gerd
prowadził nas.
Wczoraj chłopaki zbierały się do domu. Pojechało ośmiu. Jutro
przyjadą kolejny na zmianę. Musztarda od razu zapadł mi w pamięć,
misio z pod wawy. Dużo gada, śmieszny jest, ale też nerwowy ;)
wtorek, 25 stycznia 2011
Nie ma tragedii...
Ludzie puki co życzliwi, później jak będzie to zobaczymy. Kierowcy też w miarę puki co, nie jakaś zbieraniny meneli co prawko mają. Bynajmniej to co do tej pory poznałem.
Powinno być dobrze ;]
niedziela, 23 stycznia 2011
No to start...
Później kierunek Września. Kierowca był jakoś przed 10 busem z firmy. Nie
było źle, przerzuciłem graty poczekaliśmy jeszcze na 2 kierowców i odjazd.
Chłopaki nawet całkiem przyjemne. Można pogadać, coś pomogli informacji
udzielili, zawsze to inaczej. Teraz na ringu Berlina jestem. Pewnie pod
Hanoverem ja siadę za stery. Puki co Roman prowadzi. Do tego kurczak i
desperado ;) Firma ma niby około 80 kierowców. Pierwszy tydzień będę śmigał
z Holendrem. A w zależności jak mi będzie szło później na tydzień z
polakiem, a później sam. Kwestia tylko opanowania sposobu pracy itp... Ale
mam dobre przeczucia. Drugi minus nie wszystkie auta mają lodówki. Śmigają
na moją kochaną Francję ;] śiuper.
Netbook śmiga, reszta gratów udała się spakować w 3 torbach. Więc jest
dobrze.
środa, 19 stycznia 2011
Odbiłem się... :]
wszystkie czasy.... Kupiłem tel - Nokia e75, Tato zapytał: kiedy była
kupiona. No to zacząłem przeglądać papierki. Aż tutaj nagle koperta - od
razu ciśnienie mi się podniosło, a w środku 1,2,3,4,5... 9 stówek... ;D
900zł, ponad 200 euro. Jak nigdy coś mi się udało znaleźć. Ale śmiech był,
masakra... ;]
Brat jak zwykle - choć dziś ma urodziny, to wszystkim podniósł ciśnienie. Do
roboty nie chodzi od kilku dni, wisi z rozliczenia 1200 zł. Widziałem go
znów, włóczy się z tą jędzą. Dziecko zrobił - jak się okazuje bliźniaki -
jak mi mówił. Gdzie on ma głowę ;/ porażka. Nie będę wyliczał na co mu
poszło / idzie. Wiem że każdy musi przeżyć swoje życie jak chce, ale będzie
miał biedę ... i co ja mam zrobić. Jak się zachować?
wtorek, 18 stycznia 2011
like I thought...
6 godzinach doktor powiedziała że wsio jest dobrze. Wszystkie wyniki w
porządku. Minimalnie wykazało że możliwe że jadłem za dużo mięsca.
Powtórne badania za 3 miesiące.
Kiedy wychodziłem ze Szpitala, zadzwonił ktoś. Pytał czy nie chcę
popracować u nich. W grudniu wysyałałem wiele CV, z zapytaniem o
pracę. Nikt nie oddzwonił, do dziś. Powiedziałem że jestem obecnie
zatrudniony, I jeśli nie spodoba mi się współpraca z tą firmą to
napewno oddzwonię. Teraz ja mogę wybierać, gdzie chcę pracować. Fajne
uczucie... :)
poniedziałek, 17 stycznia 2011
lekarze...
okazało się że mam jakiś problem z nerkami. Dr. powiedziała że mam
przyrost jakiejś warstwy korowej. Mama dzwoni za chwilę i mówi że będę
musiał się położyć do szpitala na 3 dni żeby mi badania zrobili.
Masakra jakaś. Że niby niewydolność czy coś. Że jakieś przeziębienie
przeszedłem nie leczone, i siadło mi na nerki... porażka. Tym bardziej
że dzwoniła kobieta z firmy i że w niedzielę mam jechać do Holandii.
Może się uda żeby zrobić badania i wyjść przed wyjazdem. Zobaczymy.
Ohh... całe życie z tym zdrowiem jakieś problemy.
niedziela, 16 stycznia 2011
niediela
najgorsze pojawił się robaczek.... wrrr, masakra jakaś. Bardzo liczę
na to że jutro już w tym tygodniu ruszę się gdzieś w trasę. Dziś idąc
do kościoła aż normalnie zacząłem się oglądać za truckami, na
westchnienia mnie wzięło. No bo ile można siedzieć w domu? Ponad
miesiąc już w sumie...
R znowu na swoją drogę powraca. Trochę go rozumiem teraz, bliźniaczki
mu się szykują. No ale mimo to zkaszanił sobie życie. Z jego zapałem
do pracy i ogólnym byciem odpowiedzialnym to cieniutko wróży.
S wysłałem TV. Nie będzie puki co mi potrzebny. Satelitę będę
zabierał, ale będę oglądał na laptoku. Szkoda dodatkowe kg tachać ze
sobą. A do tego dojazdy do bazy będą busami z innymi kierowcami. Tak
więc trzeba ograniczyć zaopatrzenie na to 3 tyg. Muszę mocno przebrać
swoje graty.
Nie wiem czy nie wkurzę się jak w tym tygodniu nic się nie wyjaśni.
Może mają kogoś na wypowiedzeniu. Jak nie to będę szukał dalej. Niby
duża firma. Ja w małej pracując byłem przyzwyczajony do częstej pracy
i wzmożonego wysiłku. A teraz tyle wolnego i zaczyna mi się bardzo
nudzić....
Na początek...
Nie wiem do końca od czego miał bym zacząć…
Imię : Paweł
Wiek: 12.01.1985
Wzrost: 178 (pi x drzwi)
Jestem zawodowym kierowcą, z pasji i z wyboru. Lubię to co robię, bo jestem w tym dobry. Nie będę teraz się użalał jaki to zawód kierowcy jest ciężki, niewdzięczny… kiedy indziej ;)
Zestawem śmigam od 3 lat, głównie po zachodzie. Puki co zwiedziłem większość krajów Europy Zachodniej.
- Austria
- Szwajcaria
- Niemcy
- Kraje Benelux’u
- Anglia
- Włochy
- Hiszpania
- Francja
- Czechy
- Słowacja
- POLSKA ;)
Nie każdy z tych krajów jest w równym stopniu przez mnie objechany. Ale to raczej chodzi o mentalność danej społeczności niż zwiedzenie wszystkich dróg. Początki to rok 2008, pierwsze kursy do Le Havre – FR, i Strasburg – FR. Dzięki uprzejmości kolegi (pozdrawiam Dzidziusia). Później samemu trzeba było sobie radzić. Przez pierwszy rok MAN TGA 18.390. Później do firmy doszedł MAN TGX 18.440.
Wcześniejsze podboje to jazda po PL, solóweczką z kwiatami po marketach (przeważnie). Trochę się nauczyłem u Jurego. Choć sprzęt to to z fabryki nie był ;)
Obecnie od tygodnia – niby – jestem zatrudniony w Holenderskiej firmie. Czekam jeszcze w prawdzie na kontakt żeby pojechać na Szkolenie. No ale czas pokaże czy coś z tego będzie. Jak już pisałem. Szukam pracy – jak coś – nie na plandekę. Pasom mówimy stanowcze – NIE! ;)