Witam. W końcu w domu. Od wczoraj rana dokładnie. Nockę jazdy miałem. W piątek skończyłem pracę po 20. Jakoś po 22 byliśmy gotowi w czterech. Ekipa na powrót to: ja (Wrocław), Roman (Brzeg), Mariusz ("Talonik" Głuchołazy), Sebastian (NL - Venlo). Sebe wysadziliśmy na Venlo. Mieszka tam, pracuje z nami. Autem nie jeździ bo na weekend autem jedzie pod dom. Ale tym razem zepsuła się maszyna, i musiał czekać żeby zabrać się z kimś. Roman kolega z Brzegu. On z Talonikiem razem lecieli. Ja z Sebą do Venlo. Później sam. W konwoju śmigaliśmy, przez CB można było pogadać sobie. Spieszyłem się trochę. Normalnie idę spać i ruszam w sobotę rano. Ale razem zawsze inaczej. Na CB można pogadać, w kupie zawsze raźniej. Bo kupy nikt nie ruszy ;] Spanie mnie złapało takie jakoś koło 6 rano. Ale gadaliśmy, pla pla pla... no i w pewnym momencie czuję jak lecę (odpływam powoli). Łamało mnie jakiś czas wcześniej. Ale nie tak dotkliwie. Więc jak poczułem że odpływam, od razu na pobocze. Awaryjne. Roman się zatrzymał, i później moim Mariusz śmigał. Ja siadłem obok i w tym momencie odpłynąłem. Pamiętam jedynie jak rozpędzał się i doszedł do 4 biegu. A później dopiero granica, za 2h. No ale na 10 byłem w domu. Ponieważ na wieczór kolację przed-wigiliną byłem umówiony ze starymi znajomymi. Miło było, od 17 do 24. Dobrze z ludźmi się zobaczyć, nie tylko na terminalach w portach. Albo na piciu w weekend ;]
Teraz wolne do nowego roku. A później koło lutego trzeba będzie szukać roboty. Szefo chce się przenieść na Słowację :/ Więc dobrobyt się skończy. No ale zobaczymy co będzie. A puki co trzeba się zastanawiać się nad wyjazdem do Kanady. Jak Bóg pozwoli :)
niedziela, 18 grudnia 2011
Święta, ho ho ho
wtorek, 22 listopada 2011
Po długiej przerwie...
niedziela, 28 sierpnia 2011
Wakacje...
Obecnie powrót do H&S Foodtrans. Śmigam u pod wykonawcy z kontenerami. Od następnego weekendu mam mieć neta więc ożywię się trochę w sieci. Bo teraz to mnie za bardzo po kieszeni boli roaming. No ale to wsio jeszcze przed mną.
Kasowo wsio dobrze, nawet bardzo. W porównaniu z firmami z PL to zarabiam x2 tyle.
A ile to potrwa to zobaczymy.
niedziela, 10 lipca 2011
Kolejny weekend w D
Weekendy teraz rozpoczely sie zakazy, na Niemczech tylko niektore odcinki autostrad w soboty. Ale mam mapke ktore wiec w miare bezpiecznie mozna sie poruszac.
To ostatni tydzien w pracy. Czwarty akurat. Mialem juz w ten piatek jechac do domu, ale jakis kierowca wyskoczyl do domu wczesniej i zmieni mnie dopiero w czwartek - jak dobrze pojdzie. Nie w piatek bo chce jechac w Tatry na kilka dni, i moze sie uda zmienic dzien wczesniej. Zobaczymy.
No ale na weekend tv jest. Final rozgrywek siatkowki ligi swiatowej. W tym momencie konczy sie drugi set zwycieski dla nas o 3miejsce. Wczoraj przegralismy z Ruskimi, ale w ladnym stylu, bo to co widzialem w czwartek i piatek to porazka jakas byla. Druzyna z podworka miala by szanse ich rozpykac... No ale dzis jest dobrze.
Mysle caly czas o tym wyjedzie do Kanady, no ale wroce to cos bedziem dzialac. Puki co jeszcze trzeba kasy dozbierac.
No i bratu szykuja sie chrzciny, tak wiec tez bedzie trzeba do domu zjechac w ktoras niedziele bo mam byc chrzestnym.
nudza mnie powoli te weekendy w aucie, strata tylko czasu. Stoii sie bez roboty 2 dni, niby placa diety - 44euro za dobe, ale meczace jest. Mozna by cos w domu porobic, autem sie zajac, cos wymyslec a nie tylko gotowaniem sie zajmowac i gapic w tv.
No ale takie to nasze pieskie zycie.
w zeszlym tygodniu przestalem palic. Po 4dniach walki i ograniczania sie wywalilem tyton za okno. Po 4dniach nie ciagnie mnie. Choc popalam jeszcze fajke. Taka fajke fajke. Mniej i rzadziej, ale jednak. Choc na pewno mniej uzalerznia, bo czasami nie mam jak i gdzie i tez jakos nie ciagnie. Wiec na + ;)
a za tydzien w Taterki jedziem :) oby wyszlo! Musze gory ponownie zobaczyc. Jak mial bym sie gdzies przeniesc na stale, to tylko gory! ;D
tyle na dzis, jak wroce to puki co 2filmiki mam do zamieszczenia.
sobota, 2 lipca 2011
Weekend w Bremen
Teraz od 2tyg na plandece, w nowej firmie. Wspolpraca z h&s sie skonczyla. I w sumie dobrze bo holendrzy traktuja polakow jak psow. Tez kwestia ze dali sobie nasi taka renome wyrobic. U niemca troche lepiej, ale kasowo bez szalu. Diety i podstawa. Teraz 3miesiace, a co dalej to zobaczymy jak bedzie. Jest opcja pracy u wlocha na cysternie, placa 0,15 centa za km. Ale mowia ze i po 3miesiace sie jedzi. Czas mnie jakos nie przeraza, ale jak sie stoii to sie nie zarabia. Pomyslimy.
mialem pracowac w pl na trasach krajowych, ale podziekowalem po 10h. Auto w 'ciezkim' stanie, prawie bez hamulcow. I kasa bez szalu, wiec odmowilem. Szkoda nerwow. A tyle sie slyszy o wypadkach na niesprawnym sprzecie, itp... Szkoda zdrowia i zycia.
sobota, 30 kwietnia 2011
Tydzień pracy za nami...
http://gdziejestem.pl/user/cichywilk
sobota, 23 kwietnia 2011
do pracy
sobota, 2 kwietnia 2011
B - Gent, weekend
wtorek, 1 marca 2011
Chwila oddechu..
środa, 23 lutego 2011
Lesson 1, finish...
problemami - tylko tym że kasa nie przyszła na czas... ;) Ustawiłem się na
nockę koło Hockenhaim - Niemcy. A że już późno było to miejsc brak. Tak więc
przykleiłem się koło wysepki. Chciałem złożyć lusterko od strony kierowcy -
bo po co mają urwać, a okazało się że sam urwałem... ;) gwint na którym
chodziło lustro, zastał się i za mocno pociągnąłem no i pękło. W pizdu
pieprzony plastik. W MAN TGA chociaż rurka była więc nie miało co pękaćć,
TGX już też niestety ma plastikowe. Więc sumienny Pawełek przez 2h próbował
naprawić sprzęt. Udać się udało - co z tego że po ciemku ;) Kupiłem na
stacji Kropelke, ale gówno dała. Więc kupiłem jeszcze - dobrze że mieli -
metalową żyłkę. Dość solidna. Odkręciłem część która została na drzwiach i
wiązałem, aż wyglądało solidnie. Później jeszcze opaskę plastikową - taką
zaciąganą, a na koniec taśmą - taką ala McGyver ;) z materiałem w środku. I
później raz jeszcze kilka owinięć drutem. W sumie to trzyma się, wygląda
nawet solidnie. Nie wiem na jak długo. Nie wiem czy od razu by przysłali
serwis z lustrem, a jutro trzeba jakoś jechać. Napiszę jutro że jest
uszkodzone lustro i trzeba będzie zrobić, może jeszcze uda się jakoś
dojeździć jakiś czas. Test faktyczny będzie dopiero podczas jazdy, wiatr,
wstrząsy to wtedy się okaże.
No ale co poza tym? Jestem już od poniedziałku w robocie. Dostałem Volvo FH
420 automat. W mieście przyjemnie się jeździ, z załadowanym po górkach
przełączam na manual i sam cisnę. Potrafi się pogubić przy cysternie.
Ponieważ podczas zmiany biegu lekko szarpie, płyn (ładunek) zaczyna pływać i
dostaje nagle dodatkowego obciążenia, chce zmienić na wyższy bieg i w
połowie zmiany dostaje trochę luzu bo płyn wraca do przodu i chce
zredukować, Po prostu głupieje ;) W innych przewozach nie będzie tego
problemu, ale na cysternie jest :) trzeba wyprzedzać jego myślenie, bo pod
górę w bardzi łatwy i szybki sposób można stanąć całkiem.
Generalnie praca na cysternach wydaje się fajna. Choć bardziej niebezpieczna
niż na plandekach - choć znacznie bardziej czysta. Cysternę załadowaną
bardzo łatwo wywrócić. Chwila nie uwagi, za szybko wejście w zakręt i po
jabcokach. Płyn przeważy jedną stronę i.... więc trzeba uważać :)
Volvo dobrze się jeździ, choć to moje to staruszek. Ale daje radę. Teraz
dopiero doceniam ogrzewanie postojowe MAN'a. Volvo delikatnie mówiąc kuleje
w tym względzie. Jak i w wielkości kabiny (schowki, miejsce, leżanka).
Podzespoły i mechanika super, ale do mieszkania nie bardzo... (choć V ma
najładniejsze zegary ze wszystkich Trucków Europejskich :)
Idę spać, jutro kierunek za Stuttgart.
Na gazie :)
wtorek, 8 lutego 2011
Powoli ku końcowi
sobota, 29 stycznia 2011
No i tydzień po....
miejscu, było ok. Poznałem wczoraj Mahila i planistów. Następny
tydzień z tego co wiem do środy z drugim driverem, a później sam będę
siadał na maszynę. Puki co jeździłem z Jaap'em, spoko kolo. Gerd
prowadził nas.
Wczoraj chłopaki zbierały się do domu. Pojechało ośmiu. Jutro
przyjadą kolejny na zmianę. Musztarda od razu zapadł mi w pamięć,
misio z pod wawy. Dużo gada, śmieszny jest, ale też nerwowy ;)
wtorek, 25 stycznia 2011
Nie ma tragedii...
Ludzie puki co życzliwi, później jak będzie to zobaczymy. Kierowcy też w miarę puki co, nie jakaś zbieraniny meneli co prawko mają. Bynajmniej to co do tej pory poznałem.
Powinno być dobrze ;]
niedziela, 23 stycznia 2011
No to start...
Później kierunek Września. Kierowca był jakoś przed 10 busem z firmy. Nie
było źle, przerzuciłem graty poczekaliśmy jeszcze na 2 kierowców i odjazd.
Chłopaki nawet całkiem przyjemne. Można pogadać, coś pomogli informacji
udzielili, zawsze to inaczej. Teraz na ringu Berlina jestem. Pewnie pod
Hanoverem ja siadę za stery. Puki co Roman prowadzi. Do tego kurczak i
desperado ;) Firma ma niby około 80 kierowców. Pierwszy tydzień będę śmigał
z Holendrem. A w zależności jak mi będzie szło później na tydzień z
polakiem, a później sam. Kwestia tylko opanowania sposobu pracy itp... Ale
mam dobre przeczucia. Drugi minus nie wszystkie auta mają lodówki. Śmigają
na moją kochaną Francję ;] śiuper.
Netbook śmiga, reszta gratów udała się spakować w 3 torbach. Więc jest
dobrze.
środa, 19 stycznia 2011
Odbiłem się... :]
wszystkie czasy.... Kupiłem tel - Nokia e75, Tato zapytał: kiedy była
kupiona. No to zacząłem przeglądać papierki. Aż tutaj nagle koperta - od
razu ciśnienie mi się podniosło, a w środku 1,2,3,4,5... 9 stówek... ;D
900zł, ponad 200 euro. Jak nigdy coś mi się udało znaleźć. Ale śmiech był,
masakra... ;]
Brat jak zwykle - choć dziś ma urodziny, to wszystkim podniósł ciśnienie. Do
roboty nie chodzi od kilku dni, wisi z rozliczenia 1200 zł. Widziałem go
znów, włóczy się z tą jędzą. Dziecko zrobił - jak się okazuje bliźniaki -
jak mi mówił. Gdzie on ma głowę ;/ porażka. Nie będę wyliczał na co mu
poszło / idzie. Wiem że każdy musi przeżyć swoje życie jak chce, ale będzie
miał biedę ... i co ja mam zrobić. Jak się zachować?
wtorek, 18 stycznia 2011
like I thought...
6 godzinach doktor powiedziała że wsio jest dobrze. Wszystkie wyniki w
porządku. Minimalnie wykazało że możliwe że jadłem za dużo mięsca.
Powtórne badania za 3 miesiące.
Kiedy wychodziłem ze Szpitala, zadzwonił ktoś. Pytał czy nie chcę
popracować u nich. W grudniu wysyałałem wiele CV, z zapytaniem o
pracę. Nikt nie oddzwonił, do dziś. Powiedziałem że jestem obecnie
zatrudniony, I jeśli nie spodoba mi się współpraca z tą firmą to
napewno oddzwonię. Teraz ja mogę wybierać, gdzie chcę pracować. Fajne
uczucie... :)
poniedziałek, 17 stycznia 2011
lekarze...
okazało się że mam jakiś problem z nerkami. Dr. powiedziała że mam
przyrost jakiejś warstwy korowej. Mama dzwoni za chwilę i mówi że będę
musiał się położyć do szpitala na 3 dni żeby mi badania zrobili.
Masakra jakaś. Że niby niewydolność czy coś. Że jakieś przeziębienie
przeszedłem nie leczone, i siadło mi na nerki... porażka. Tym bardziej
że dzwoniła kobieta z firmy i że w niedzielę mam jechać do Holandii.
Może się uda żeby zrobić badania i wyjść przed wyjazdem. Zobaczymy.
Ohh... całe życie z tym zdrowiem jakieś problemy.
niedziela, 16 stycznia 2011
niediela
najgorsze pojawił się robaczek.... wrrr, masakra jakaś. Bardzo liczę
na to że jutro już w tym tygodniu ruszę się gdzieś w trasę. Dziś idąc
do kościoła aż normalnie zacząłem się oglądać za truckami, na
westchnienia mnie wzięło. No bo ile można siedzieć w domu? Ponad
miesiąc już w sumie...
R znowu na swoją drogę powraca. Trochę go rozumiem teraz, bliźniaczki
mu się szykują. No ale mimo to zkaszanił sobie życie. Z jego zapałem
do pracy i ogólnym byciem odpowiedzialnym to cieniutko wróży.
S wysłałem TV. Nie będzie puki co mi potrzebny. Satelitę będę
zabierał, ale będę oglądał na laptoku. Szkoda dodatkowe kg tachać ze
sobą. A do tego dojazdy do bazy będą busami z innymi kierowcami. Tak
więc trzeba ograniczyć zaopatrzenie na to 3 tyg. Muszę mocno przebrać
swoje graty.
Nie wiem czy nie wkurzę się jak w tym tygodniu nic się nie wyjaśni.
Może mają kogoś na wypowiedzeniu. Jak nie to będę szukał dalej. Niby
duża firma. Ja w małej pracując byłem przyzwyczajony do częstej pracy
i wzmożonego wysiłku. A teraz tyle wolnego i zaczyna mi się bardzo
nudzić....
Na początek...
Nie wiem do końca od czego miał bym zacząć…
Imię : Paweł
Wiek: 12.01.1985
Wzrost: 178 (pi x drzwi)
Jestem zawodowym kierowcą, z pasji i z wyboru. Lubię to co robię, bo jestem w tym dobry. Nie będę teraz się użalał jaki to zawód kierowcy jest ciężki, niewdzięczny… kiedy indziej ;)
Zestawem śmigam od 3 lat, głównie po zachodzie. Puki co zwiedziłem większość krajów Europy Zachodniej.
- Austria
- Szwajcaria
- Niemcy
- Kraje Benelux’u
- Anglia
- Włochy
- Hiszpania
- Francja
- Czechy
- Słowacja
- POLSKA ;)
Nie każdy z tych krajów jest w równym stopniu przez mnie objechany. Ale to raczej chodzi o mentalność danej społeczności niż zwiedzenie wszystkich dróg. Początki to rok 2008, pierwsze kursy do Le Havre – FR, i Strasburg – FR. Dzięki uprzejmości kolegi (pozdrawiam Dzidziusia). Później samemu trzeba było sobie radzić. Przez pierwszy rok MAN TGA 18.390. Później do firmy doszedł MAN TGX 18.440.
Wcześniejsze podboje to jazda po PL, solóweczką z kwiatami po marketach (przeważnie). Trochę się nauczyłem u Jurego. Choć sprzęt to to z fabryki nie był ;)
Obecnie od tygodnia – niby – jestem zatrudniony w Holenderskiej firmie. Czekam jeszcze w prawdzie na kontakt żeby pojechać na Szkolenie. No ale czas pokaże czy coś z tego będzie. Jak już pisałem. Szukam pracy – jak coś – nie na plandekę. Pasom mówimy stanowcze – NIE! ;)